wszyscy śpią i w domu panuje cisza, Niania... - Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie - zaczęła cicho, opuszczając dłonie, gdy poczuła łzy w oczach - przez co przeszłam. Nie wyobrażasz sobie, co znaczy dorastać w... takim miejscu. Widziałam i słyszałam straszne rzeczy. To było podłe, nędzne, upokarzające życie. Dorastałam wśród kurew, Glorio. Między prostytutkami. umowy. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Uśmiechnęła się. by nie żył. A potem - mogła przecież wezwać policję. Otrząsnął się, jakby chciał odpędzić złe myśli i uspokoić rozdygotane serce. Odrętwiała z rozpaczy Gloria sama czuła się jak martwa. Ojciec, jedyny człowiek, który kochał ją bezwarunkowo i bezinteresownie, umarł przekonany, że go znienawidziła. Matka miała rację, kiedy powtarzała, że pewnego dnia jej zuchwałe postępowanie obróci się przeciwko niej samej lub jej bliskim, że doprowadzi do tragedii. Tak właśnie się stało - straciła ojca, straciła Liz. następne wkrótce zjadą do miasta, więc nie powinien narzekać na samotność. Stwierdził twarzy. - Dałem pani wolny poniedziałek, a nie dzisiejszy wieczór. Proszę wypełnić swoje - Sądzisz, że chcę być z tobą ze względu na Hongkong? Santos miał na ten temat własne zdanie. Zżymał się, że matka musi uprawiać podły zawód i marzył o tym, żeby mogła zerwać ze swoim zajęciem. — Wepchnijmy Nianię do wody — powiedział rozleni- - Mamusiu... chciałam... powinnam... - odchrząknęła. - Okłamałam cię, mamusiu. Krawcowa odwzajemniła uśmiech, po czym wskazała na rząd krzeseł ustawionych
- Ale... Oczywiście, milordzie. Przepraszam, milordzie. Minionej nocy nie zastanawiał się nad jej wyglądem. Ładne niebieskie oczy dziewczyny wypełniły się łzami.
- Jesteś trochę blada. - Musnął dłonią jej policzek. - Naprawdę źle się czujesz? - Co za diabeł w tobie siedzi? - szepnął. - Zostaw ją w spokoju! - syknął Alec. Becky bynajmniej nieonieśmielona, posłała Evie
- Niebezpieczeństwo publicznego upokorzenia i być może największego błędu w takiego nie znalazł. – Nasz klubowy Casanova chyba ma cię na oku – parsknął, nimi była. Westlandowie musieli nas jakoś wypatrzyć, bo Nieludow wymknął się z
Jazgotliwy głos pani Delacroix wybił się ponad gwar rozmów. Nad dachami Mayfair zahuczał pierwszy grzmot. Jednocześnie otworzyły się frontowe - Kilka dziewczyn rozpoznało ofiarę. Niejaka Kathi. Od niedawna na ulicy. Nie miała alfonsa, nie miała chłopaka, nie brała drągów. - Za kilka dni są urodziny mojej córki. Dopilnuję, żeby dostała pani zaproszenie. ratowało przed gadulstwem pani Delacroix. Humor psuła jej jedynie świadomość, że wszyscy Liz spojrzała uważnie na przyjaciółkę. Policzki jej pałały, oczy błyszczały. Coś się stanie, pomyślała i ponownie ogarnęły ją złe przeczucia. nie, które powstawało przy zetknięciu się kół napędu